– Druga połowa była już jedną z lepszych, odkąd tu jestem trenerem. Graliśmy bardzo szybko, zdobywaliśmy teren i stwarzaliśmy sobie sytuacje. Już minutę po przerwie Martin (Pospisil – przyp.red.) mógł strzelić na 1:0, chwilę później sytuację miał Novikovas, który uderzył nad bramką. Potem był gol Martina, jego sytuacja sam na sam, więc na pewno ta gra w drugiej połowie była taka, jaką chcielibyśmy widzieć w każdym meczu – mówił po wygranej z Cracovią Ireneusz Mamrot.
– Mamy mały problem z początkiem meczu, bo to jest nasze drugie spotkanie, gdy nie wchodzimy w mecz tak, jak powinniśmy wchodzić. Być może Cracovia nie stworzyła sobie sytuacji, ale przez pierwsze 20 minut lepiej operowała piłką. Końcówka tej pierwszej połowy była już lepsza, ale też nie mieliśmy zbyt wiele okazji bramkowych. Druga połowa to była już jedną z lepszych, odkąd tu jestem trenerem. Graliśmy bardzo szybko, zdobywaliśmy teren i stwarzaliśmy sobie sytuacje. Już minutę po przerwie Martin (Pospisil – przyp.red.) mógł strzelić na 1:0, chwilę później sytuację miał Novikovas, który uderzył nad bramką. Potem był gol Martina, jego sytuacja sam na sam, więc na pewno ta gra w drugiej połowie była taka, jaką chcielibyśmy widzieć w każdym meczu – analizował sobotnie spotkanie szkoleniowiec Jagiellonii, który nie ukrywał, co jest najgorszą wiadomością po tym pojedynku.
– Minusem jest z kolei poważna na pierwszy rzut oka kontuzja Bartka Kwietnia. Jutro będziemy wiedzieli, co się z nim stało – zaznaczał trener Mamrot, dodając: – Dziękuję przede wszystkim naszym kibicom, bo ich doping był odczuwalny przez pełne 90 minut. Myślę, że zespół czuł to wsparcie trybun przez cały mecz i za to w imieniu drużyny dziękuję.
Jak szkoleniowiec Jagiellonii odbierał na ławce rezerwowych sędziowanie Tomasza Kwiatkowskiego w sobotę? – Z ławki również tak to odbieraliśmy, że wszystkie sytuacje stykowe były rozstrzygane na korzyść Cracovii. Jeśli na przykład był faul Łukasza Burligi, to na pewno nie kwalifikowało się to na pokazanie żółtej kartki. Takie jest moje zdanie, choć muszę to jeszcze zobaczyć na wideo. Te pomyłki w środku boiska miały mniejsze znaczenie, natomiast w końcówce spotkania, gdy Cracovia miała na boisku bardzo wysoki zespół, co najmniej dwa stałe fragmenty gry dla niej były bardzo kontrowersyjne. Czasami się komuś wydaje, że to jest nic takiego, a z tego można stracić bramkę. To nie był jednak łatwy mecz do prowadzenia, bo walki i zaangażowania z obu stron było bardzo dużo. Najważniejsze, że sędzia nie podjął takiej decyzji, którą by skrzywdził jeden z zespołów chociażby stratą bramki. Być może kilka razy w środku się pomylił, ale to tyle – zaznaczał szkoleniowiec Jagi, który nie ukrywa, że kilku jego zawodników wygląda teraz dużo lepiej niż jesienią.
– Nie chodzi tylko o Martina, choć on teraz rzuca się w oczy najbardziej, gdyż zaczął strzelać bramki. Wszyscy widzimy, jak on wygląda pod względem motorycznym. Wiedzieliśmy, że mu nie brakuje umiejętności, tylko że on jesienią po przeprowadzeniu akcji znikał w spotkaniu na kilka minut. Dzisiaj jest zawodnikiem w pełni przygotowanym do gry i pokazuje, ile jest w stanie nam dać. Nie chcę jednak wszystkich wymieniać, bo zawodnicy tego słuchają i potem się tym zadowalają. Nie zawsze pozytywna opinia dobrze na nich wpływa. Niech będą cały czas „pod prądem” i czują tę rywalizację. Wszyscy jednak widzą, że kilku z nich wygląda teraz dużo lepiej pod względem fizycznym i to ma przełożenie na ich grę – tłumaczył trener Żółto-Czerwonych.
Jagiellończycy mają już 42 punkty na swoim koncie i pewną na 99,9% grę w grupie mistrzowskiej po zakończeniu rundy zasadniczej. Co to oznacza w kontekście przyszłości Jagi? – Tyle że mamy 42 punkty. Jestem humanistą, zawsze byłem słaby z matematyki – zażartował na koniec trener Ireneusz Mamrot.
źródło: jagiellonia.pl