Do startu trzecioligowych rozgrywek pozostało kilka dni. W sezonie 2023/2024 w pierwszej grupie trzeciej ligi o punkty walczyć będą trzy zespoły z województwa podlaskiego – rezerwy Jagiellonii Białystok, Olimpia Zambrów i wracający po czterech latach nieobecności na tym poziomie rozgrywkowym ŁKS 1926 Łomża. W każdej z drużyn zaszły spore zmiany. W Łomży i Zambrowie dotknęły one głównie zespołu, w Białymstoku natomiast najwięcej zmieniło się w obrębie sztabu szkoleniowego. Sprawdzamy gotowość do gry w III lidze przedstawicieli Podlasia. Zapraszamy!

Nowy sztab, delikatne korekty i kontynuacja

Wraz ze startem przygotowań do nowego sezonu do sztabu szkoleniowego pierwszego zespołu Jagiellonii Białystok dołączył Mateusz Borzym. Wcześniej tą samą drogą podążył Adrian Siemieniec. Pierwszy zajął się przygotowaniem motorycznym. Drugi jeszcze wcześniej objął funkcję pierwszego trenera Jagi po tym jak ze stanowiskiem pożegnał się Maciej Stolarczyk. To oznaczało, że białostoczanie będą potrzebowali nowego szkoleniowca do trzecioligowych rezerw. Wybór padł na Adriana Żurańskiego, który poprzedni sezon spędził w Concordii Elbląg.

– Jest tu wiele życzliwych i pomocnych osób. O szybkie wprowadzenie nas do środowiska zadbał trener Piotr Grzybko, który doskonale zna klub. Zawsze możemy liczyć na jego radę. Mamy dobry kontakt z pozostałymi trenerami. Generalnie komunikacja wewnątrz klubu jest bardzo fajna, co sprawia, że praca jest łatwiejsza – przekonuje Żurański.

– Nie mieliśmy zbyt wiele czasu na przygotowania, ale doceniam zawodników za to, że to, co wprowadzamy jest przez nich bez problemu wdrażane na boisku. Szybko robimy postępy. Nie zakładamy rewolucji, bardziej stawiamy na kontynuację pracy, którą wykonywał ten zespół pod wodzą trenerów Siemieńca, a później Borzyma. Delikatnie zmienimy sposób rozwiązywania pewnych elementów gry, ale nie są to wielkie roszady – wyjaśnia nowy opiekun drugiego zespołu Jagiellonii.

W okresie przygotowawczym wyglądało to obiecująco. Białostoczanie wygrali wszystkie gry kontrolne. Mimo to urodzony w Ostrowcu Świętokrzyskim szkoleniowiec odczuwa lekki niedosyt i studzi nastroje.

– Muszę powiedzieć, że sparingpartnerzy nie zawiesili nam poprzeczki zbyt wysoko. Z dużym rozczarowaniem przyjąłem ostatni mecz kontrolny ze Świtem, w którym zagrali w głównej mierze zmiennicy oraz zawodnicy testowani. Zakładałem, że sprawdzimy się na tle doświadczonych i ogranych w barwach Świtu graczy. Dlatego nic ten sparing za bardzo nam nie dał. Wygraliśmy 4:1, mogło być więcej, ale nic nie poradzimy, wykonaliśmy jednostkę. Wcześniej mieliśmy fajny mecz z Białą Podlaską, wartościową godzinę gry z Olimpią Zambrów i ciekawy mecz z doświadczoną Mazovią. Rywal czwartoligowy, ale zaprawiony w bojach – mówi Adrian Żurański.

Sprawę na pewno ułatwia fakt, że w zespole z Białegostoku nie zaszło zbyt wiele zmian. Można być ciekawym jak rezerwy Jagi radzić sobie będą bez Bartosza Wiktoruka, który na przestrzeni dwóch ostatnich sezonów był liderem drugiej linii, a który przeniósł się do Stali Stalowa Wola, jak również jak do zespołu wkomponuje się Vinicius Matheus, który trafił na Podlasie ze Ślęzy Wrocław.

– Vinicius potrzebuje trochę czasu, żeby zaadoptować się do naszej intensywności. Na pewno ma odpowiednie umiejętności, żeby być odpowiednią wartością dla naszego zespołu. Cały czas działamy jeszcze w kierunku wzmocnienia drużyny. Przydałby się nam jeszcze ktoś doświadczony – dodaje Żurański, który z pewnością więcej odpowiedzi na nurtujące go przed starem sezonu pytania będzie znał po pierwszych ligowych kolejkach.

Jagiellończycy rozgrywki 2023/2024 zainaugurują w najbliższą sobotę. O 12 przy Elewatorskiej w Białymstoku podejmą Broń Radom.

– Niedawno zmienił się tam trener, dlatego ciężko powiedzieć czego możemy się spodziewać. W tej sytuacji jeszcze mocniej skupimy się na sobie, niż na przeciwniku. Na pewno jednak cały sezon będzie wymagał od nas maksymalnego zaangażowania. Być może na początku niektóre zespoły będą miały delikatne problemy, bo do tej pory jeszcze się nie skompletowały. Po tym jak już wszyscy okrzepną, będzie bardzo wyrównane granie. Nasza grupa jest bardzo silna – zauważa.

Ruch jak na dworcu i potrzeba czasu

Dużo trudniejsze zadanie czeka Bartosza Grzelaka, trenera zambrowskiej Olimpii. Latem w jego drużynie zaszło wiele zmian. Dotknęły one sztab, ale przede wszystkim zespół. Z kadrą pożegnało się kilkunastu zawodników, a że klub nie próżnował na rynku transferowym, to i nowych twarzy w drużynie jest wiele.

– Przede wszystkim były to ruchy przez nas przemyślane i zaplanowane. Wiem, że to może budzić trochę kontrowersji po wywiadzie jednego z naszych byłych zawodników, w którym duża jego część to kłamstwa. Żałuję jedynie, że kończy się nasza współpraca z Sebastianem Pociechą, Rafałem Kiczukiem, Adamem Pazio, Olkiem Pyatovem oraz Marcelem Bykowskim. Wszyscy wymienieni byli dla nas ważnymi elementami w drużynie. Każdy przypadek jest jednak inny. Marcel otrzymał życiową szansę. Nigdy nie byłem typem próbującym blokować czyjś rozwój, dlatego z jednej strony byłem niepocieszony, z drugiej cieszyłem się, że mój zawodnik trafił do ekstraklasowego Piasta Gliwice. Adam Pazio dotarł do takiego etapu w życiu, w którym chce się bardziej oddać rodzinie i skupić na rozwoju trenerskim. Olek Pyatov dostał propozycję gry w drugiej lidze ukraińskiej i zdecydował się przenieść. Również chciał być bliżej rodziny, co jest dla mnie absolutnie zrozumiałe, szczególnie w obecnej sytuacji. Oddzielne tematy to Sebastian i Rafał, gdyż obaj są po rekonstrukcji więzadeł krzyżowych i nie chcieliśmy zostawić ich na lodzie. Zaproponowaliśmy im warunki na jakie mogliśmy sobie pozwolić. Sebastian jednak postanowił wrócić w rodzinne strony, aby tam spokojnie przygotować się do powrotu do gry i nie jest powiedziane, że do nas nie wróci, kiedy lekarz zapali przed nim zielone światło. Rafał naszych warunków natomiast nie zaakceptował, co jest normalne, każdy ma do tego prawo, ale dla mnie jest to zawodnik bardzo wartościowy, dlatego tym bardziej żałuje, że nam się nie udało nic więcej w tej sprawie zdziałać. Co do pozostałych graczy, to były to decyzje przez nas dogłębnie przemyślane i przeanalizowane, które w żaden sposób nas nie zaskoczyły – wyjaśnia szkoleniowiec Olimpii.

W nowym sezonie w sztabie szkoleniowym zambrowian zabraknie fizjoterapeuty Jarosława Sienickiego oraz pełniącego funkcję asystenta Kamila Rosińskiego. Ich miejsce zajęli odpowiednio Serbest Hankowski i Rafał Melon.

– Co do zmian w sztabie szkoleniowym, to chce mieć przy sobie ludzi przede wszystkim lojalnych i pracowitych. Przed rokiem, przychodząc do Zambrowa zdawałem sobie sprawę z tego, że na początku samodzielnej pracy trenerskiej muszę zgodzić się na jakieś ustępstwa. Nikt mnie tutaj nie znał, dlatego zaufanie ze strony władz klubu było dużo mniejsze, niż teraz. Zrealizowaliśmy postawiony przed nami cel jakim było spokojne utrzymanie, ani przez chwilę nie będąc w strefie spadkowej. Teraz uznałem, że do podniesienia poziomu sportowego i dla rozwoju klubu oraz drużyny potrzebne są zmiany – wyjaśnia Grzelak.

Największym zaskoczeniem dla kibiców było z pewnością odejście z klubu Kamila Zalewskiego, który przez ostatnie pięć i pół roku strzelał jak na zawołanie, tak w III, jak i w IV lidze.

– Gdyby to zależało tylko ode mnie, być może Kamila Zalewskiego czy Nazara Malinowskiego w klubie nie byłoby już wcześniej. Nikt mu nie zabierze tego, że był naszym najskuteczniejszym strzelcem. Szanuje również jego dokonania dla Olimpii. Wiem, ile zostawił zdrowia na boisku i ile strzelił goli. Jednakże poza strzelanymi golami są też inne aspekty, z których rozliczam zawodników. Na przykład, u mnie z gry w obronie nikt nie jest zwolniony. Nie będę już poruszał aspektów mentalnych, do których też miałem dużo zastrzeżeń. Mam bardzo dużo argumentów dlaczego podjąłem takie, a nie inne decyzje. Nie żałuję, swojej decyzji o jego odejściu. Jestem przekonany, że bramki zdobywane przez Kamila rozłożą się na większa liczbę zawodników  – przekonuje trener Olimpii Zambrów.

Jak zatem będzie funkcjonowała Olimpia po tych wszystkich zmianach? – Uważam, że lepiej. Gdybym tak nie uważał, to nie byłbym pewny tych ruchów. Ostatecznie wyjdzie nam to na zdrowie. Wiadomo, że każdego zweryfikuje życie. Po sezonie ostatecznie zobaczymy czy podjęliśmy dobre decyzje. Ja sądzę, że tak. Dlatego podsumowując mam nadzieję, że nowa Olimpia będzie wyglądała skuteczniej – dodaje.

W odnalezieniu się w nowej rzeczywistości miały pomóc zaplanowane na letni okres przygotowawczy gry kontrolne. Zambrowianie rozegrali cztery sparingi. – Osobiście liczę tylko trzy. Nie biorę pod uwagę meczu z Marcovią, gdzie zdecydowaliśmy się przetestować większą ilość zawodników. Wnioski? Na pewno potrzebujemy czasu. Gdyby patrzeć na to tylko przez pryzmat suchych wyników, to nie wygląda to dobrze. Patrzymy jednak szerzej. Grając w naszym optymalnym ustawieniu nie traciliśmy bramek. Nie udało nam się co prawda też strzelić, ale nad tym cały czas pracujemy. Z treningu na trening i z meczu na mecz będzie tylko lepiej – kończy optymistycznie Bartosz Grzelak.

Olimpia sezon zacznie od mocnego uderzenia, bowiem w sobotę o 12, w Zambrowie, zmierzy się z rezerwami Legii Warszawa.

Mają cel i warunki

Najspokojniejsi przed startem nowego sezonu wydają się być w Łomży. ŁKS 1926 odniósł w okresie przygotowawczym kilka przekonujących zwycięstw, a dodatkowo rozegrał ciekawe sparingi z Hutnikiem i Polonią Warszawa, w których mimo porażek zespół zaprezentował się z dobrej strony.

– Ocena okresu przygotowawczego jest pozytywna. Odbyliśmy wiele wartościowych jednostek treningowych, które z pewnością dobrze wpłyną na budowanie odpowiedniej współpracy między zawodnikami na boisku. W naszym zespole zaszło sporo zmian, ale w trakcie sparingów mieliśmy możliwość złapać pewne zasady funkcjonowania na boisku jakich od siebie będziemy wymagać w trakcie sezonu. Z tygodnia na tydzień jesteśmy coraz silniejsi pod kątem fizycznym i taktycznym, dlatego, mimo że nie jesteśmy jeszcze w optymalnej dyspozycji, to do startu ligi jesteśmy gotowi. Każda kolejka będzie dla nas procentować. Po dużych zmianach, w kilka tygodni, nie da się zrobić wszystkiego – mówi trener ŁKS-u 1926 Łomża, Hubert Błaszczak.

– W niedzielę po meczu z Wisłą Kraków, Polonia Warszawa miała dodatkową jednostkę w postaci gry z nami dla zawodników, którzy nie grali wcale lub zagrali mniej. Ciekawy mecz zakończony nieznaczną porażką. Ciężko jednak w tym przypadku mówić o próbie generalnej, gdyż nawet w tym meczu nie zagraliśmy składem, którym przyjdzie nam się zmierzyć z Unią Skierniewice. Urazy, czy kompletowana cały czas kadra nam to uniemożliwiła. Taką próbą będą pierwsze kolejki, wówczas będzie się klarować pierwsza jedenastka, a zawodnicy będą dochodzić do odpowiedniej dyspozycji. Generalnie jednak z tego ostatniego meczu pod wieloma względami możemy być zadowoleni. Widzimy gdzie nas boli i staramy się na bieżąco reagować, jednocześnie cały czas korzystając z atutów, których uważam, mamy całkiem sporo. Dużo dała nam intensywność meczu z Polonią. To zupełnie inny rywal od pozostałych w całym okresie. To pokazało nam z czym będziemy musieli się mierzyć co tydzień w III lidze – dodaje.

Nieznaczne porażki z Hutnikiem i Polonią przedzieliły wysokie wygrane z Warmią Grajewo, Zniczem Biała Piska oraz Championem Warszawa. Wszystkie w stosunku 4:0.

Przedstawiciele ŁKS-u cały czas działają także na rynku transferowym, a że robią to skutecznie pokazuje przykład Bartosza Bernatowicza, utalentowanego młodego pomocnika, który zmienił rezerwy Jagiellonii na ŁKS. W jego przypadku usłyszeć można było o kierunku drugoligowym lub nawet pierwszoligowym, a ostatecznie swoją pozycję w piłce seniorskiej będzie budował w Łomży.

– Myślę, że lokalizacja była jednym z kluczowych elementów. Po co Bartek miał szukać innego trzecioligowego zespołu lub w nieskończoność jeździć po testach w klubach z wyższych lig? Chciał podjąć normalną rywalizację, co dla takiego chłopaka jest bardzo istotne. Uważam też, że nie udałoby się nam go przekonać, gdyby nie fakt, że nasz klub zmierza w profesjonalnym kierunku. Pomimo tego, że jesteśmy beniaminkiem III ligi, to poza kilkoma klubami, które są tutaj od dłuższego czasu, jako nieliczni możemy pozwolić zawodnikom na w pełni profesjonalne podejście do zawodu. Mam tutaj na myśli fakt, że zawodnicy mogą trenować dwa razy dziennie, oddać się tylko temu i nie szukać dodatkowej pracy. Piłka jest na pierwszym miejscu, dla takiego chłopaka to szansa na intensywniejszy rozwój. Dodajmy do tego odpowiednią infrastrukturę, a ta uważam na tym poziomie jest bardzo dobra. Dysponujemy bardzo wysokiej jakości trawiastym boiskiem treningowym jak również stadionem, którym możemy dysponować w razie potrzeby, z również wspaniałą nawierzchnią. Pod tym kątem przewyższamy wiele klubów i możemy coś takiemu chłopakowi zaoferować w kontekście dalszego rozwoju – wyjaśnia szkoleniowiec ŁKS-u.

– Nasze plany i aspiracje związane z chęcią powrotu na szczebel centralny są jasne. Myślę, że ta perspektywa rozwoju i stworzenia sobie odpowiedniego środowiska również jest ważnym czynnikiem – przekonuje Hubert Błaszczak.

ŁKS, podobnie jak rezerwy Jagiellonii oraz Olimpia sezon rozpocznie w najbliższą sobotę przed własną publicznością. Do Łomży przyjedzie Unia Skierniewice, która poprzedni sezon zakończył na siódmym miejscu.

Olimpia Zambrów – Legia II Warszawa, 5 sierpnia (sobota), godzina 12:00

Jagiellonia II Białystok – Broń Radom, 5 sierpnia (sobota), godzina 12:00

ŁKS 1926 Łomża – Unia Skierniewice, 5 sierpnia (sobota), godzina 16:00