Rozmowa z trenerem Jagiellonii Białystok
Adrian Siemieniec: Chcę widzieć Jagiellonię szukającą ciosu
– Końcówka poprzedniego sezonu to nie był proces, a operacja na żywym organizmie. Może się zdarzyć mecz jak z Płockiem, że będziesz przegrywać szybko 0:2, ale nie może być tak, że tylko w jednym meczu na osiem masz kontrolę i wiesz, że jesteś w stanie nim zarządzać – mówi Adrian Siemieniec, trener Jagiellonii Białystok. Ze szkoleniowcem Żółto-Czerwonych rozmawialiśmy o przygotowaniach, pracy doraźnej i procesowej, a także zmianach jakie dotknęły drużynę w przerwie między sezonami oraz jego pomyśle na białostoczan w zbliżającym się sezonie 2023/2024. Zapraszamy!

Jakby trener podsumował kończący się okres przygotowawczy do nowego sezonu?
Podsumowałbym to tak, że jesteśmy cały czas w trakcie przygotowań. Uważam, że nic nie zakończyliśmy i chciałbym właśnie, żeby tak to wyglądało. Budowanie drużyny to proces, który nigdy się nie kończy. Zawsze można iść do przodu, zawsze można rozwijać się dalej. Wreszcie zawsze można grać lepiej. Cały czas można się doskonalić i poprawiać pod różnymi względami. Dlatego też nigdy nie chciałem nazywać jakiegoś sparingu próbą generalną, albo zakończeniem jakiegoś etapu. Tak naprawdę dopiero rozpoczynamy swoją drogę, a sparingi to tylko element przygotowań, testów, czy eksperymentów tak ze składem jak i ustawieniem. To czas rotacji składem, kiedy zawodnicy grają na różnych pozycjach. Praktycznie za każdym razem w innym ustawieniu personalnym. Właśnie przez pryzmat tego chociażby ciężko jest wyciągnąć jednoznaczne wnioski. Na pewno cieszy mnie to, że uwzględniając ostatni sparing z Olimpią straciliśmy tylko trzy bramki, tym bardziej że te sparingi nie wyglądały tak, że my się broniliśmy. To generalnie świadczy o tym, że poprawiliśmy fazę przejścia z ataku do obrony i też nieźle i intensywnie działamy w pressingu. Oczywiście te wnioski zweryfikuje jeszcze liga, ale przynajmniej na tę chwilę tak to wygląda.

Podkreślanie tego, że ten proces cały czas trwa z założenia powinno ułatwiać też zarządzanie zawodnikami, którzy do końca nie są pewni swojego miejsca w składzie. Taka niepewność cały czas powinna, przynajmniej w teorii motywować, a nie wygaszać zapał.
Patrzę na to dużo szerzej, jak na większy projekt. Nigdy nie chciałbym podchodzić do tego z perspektywą, w której pierwszych sześć kolejek jest decydujących i jak ich nie wygram, to stracę pracę. Dlatego patrzę na to całościowo i przygotowuję zespół tak, żeby szedł do przodu, a wraz z nim cały klub. Jak spojrzymy na inne kluby, na przykład na Raków, bo w tym momencie to chyba najprostszy przykład, to też widać, że to jest proces. Tam zespół był sumiennie budowany przez kilka lat, co zaowocowało najpierw wicemistrzostwem, a później także mistrzostwem kraju. Klub musi obrać stały kierunek, dążyć do rozwoju. Nie można stać w jednym miejscu przez dziesięć lat. Jeśli tak by było, to coś z osobą zarządzającą byłoby nie tak. Ja na ostatni sparing patrzę bardziej jak na element przygotowań do pierwszego meczu, a nie do całego sezonu. Mecze będą się różnie układały. Inaczej będzie wyglądał mecz w Częstochowie, a zupełnie inaczej u siebie z Puszczą Niepołomice. Sparingi pozwalają pewne rzeczy przećwiczyć i pozwalają trenerowi zobaczyć na jakich zawodników można liczyć w danym sposobie gry, a jacy radzą sobie lepiej w innych rozwiązaniach. To jest absolutnie normalne, że nie każdy będzie tak samo funkcjonował w różnych wariantach. Wszystko zależy od ich profilu.
Argument o trzech straconych bramkach łatwo podważyć chociażby tym, że rywale Jagiellonii w letnim okresie przygotowawczym nie należeli do tych z najwyższej półki. Czy to w pewien sposób nie zakrzywia wniosków o poprawie organizacji, o którym trener mówił przed chwilą?
Na pewno jest tak, że im przeciwnik lepszy, tym postawi trudniejsze warunki i będzie weryfikował nasz poziom inaczej. Na pewno też inaczej będzie to wyglądało w lidze, niż sparingach. Te nigdy nie mogą być ostatecznym punktem odniesienia. Bardziej chodzi o powtarzalne zachowanie w konkretnych sytuacjach. Widzę, że w niektórych aspektach zrobiliśmy krok do przodu. To, że przeciwnik jakiegoś naszego błędu nie wykorzysta, nie oznacza, że my tego błędu nie widzimy i nic z nim dalej nie robimy, wręcz przeciwnie. Widzę, że w pewnych elementach stajemy się coraz bardziej powtarzalni i w tym kierunku musimy iść. Jednak co do samych przeciwników, to przecież wystarczy spojrzeć na historię piłki nożnej, czy nawet samej ekstraklasy. To nie jest tak, że zespoły wyżej sklasyfikowane zawsze wygrywają, po pięć czy sześć do zera, z tymi z niższych lig. Zdarzają się różne niespodzianki czy to w lidze, czy w pucharach. Wydaje się czasem, że przeciwnik z niższej ligi nie obnaży twoich słabości, a to robi. Dlatego mówiąc o sparingach bardziej skupiłbym się na zachowaniach mojego zespołu, a nie na poziomie przeciwnika. Na początku sezonu będziemy mogli się przekonać na jakim etapie jesteśmy, jeśli chodzi o powtarzalność elementów gry, na których nam zależy. Dużo odpowiedzi dadzą z pewnością mecze w Częstochowie czy Poznaniu. Patrząc tylko i wyłącznie na nasze zachowania, można być spokojnym, bo widzę, że idzie to w dobrą stronę. Potrzeba nam tylko cierpliwości.

Tej cierpliwości potrzeba szczególnie wiele, w kontekście poprawy gry w defensywie. Ta nie wyglądała w zeszłym sezonie najlepiej. Jak w tym procesie pomogą zawodnicy, którzy dołączyli do klubu? Dieguez, Marczuk czy nawet Jarosław Kubicki to piłkarze, którzy bardziej bezpośrednio, niż pośrednio powinni mieć wpływ na poprawę tego aspektu.
To nie jest kwestia personalna, a kwestia naszego ustawienia w ataku, jak również tego, jak wyglądamy w momencie, w którym przeciwnik pozbawia nas piłki. W tym konkretnym wypadku chodzi przede wszystkim o moment reakcji. Do tego dochodzi kwestia tego, jak jesteś ustawiony w momencie straty. Chodzi o ścieżki odbudowy, o odległości pomiędzy zawodnikami, o to czy masz daleko czy blisko do pressingu, o to jak jesteś spozycjonowany. To wszystko ma znaczenie. Doskonale wiemy, że opanowanie faz przejściowych w ekstraklasie to groźna broń. Szczególnie w przypadku drużyn, które nie są w stanie zdominować meczu poprzez posiadanie piłki, a bazują na dobrej organizacji oraz wspomnianych przejściówkach. Dlatego bardziej skupiałbym się na całości, a nie na aspektach indywidualnych.
Z drugiej strony nie można kompletnie uciec od takich indywidualnych ocen, ale spróbujmy inaczej. Mieliście czas się dotrzeć podczas okresu przygotowawczego. Z jakiej strony dali się poznać nowi zawodnicy Jagiellonii oraz czy są to piłkarze, którzy będą potrzebowali więcej czy mniej czasu na przyswojenie wymagań stawianych przed nimi przez sztab szkoleniowy?
Jedni łapią szybciej, drudzy wolniej, zawsze tak jest. Znów jednak muszę powiedzieć, że chodzi tutaj o cały zespół, a nie poszczególne jednostki. Drużyna musi reagować całościowo na to, co proponuje trener. Musimy uzmysłowić sobie jedną zasadniczą kwestię. Ja patrzę na naszą pracę nie przez pryzmat jednego meczu, tylko zbudowania drużyny, która będzie powtarzalna w dłuższym czasie. Przez powtarzalność rozumiem to, że na długo będziemy potrafili skutecznie zamknąć dostęp do naszej bramki i nie pozwolimy sobie strzelić wielu goli, albo że tych goli sami będziemy w stanie wiele strzelić. Musimy unikać sytuacji, w której będziemy uzależnieni od dobrego dnia jednostki, na przykład Jesusa. Jak będzie miał dzień to wygramy, a jak nie będzie miał? Nie chce tego, to nie świadczyłoby dobrze o wielokrotnie już wspomnianym przeze mnie procesie. Oczywiście zdajemy sobie z tego sprawę, że mamy napastnika, który jest nam w stanie zapewnić wiele bramek, ale nie chcę też nakładać na niego wielkiej presji, bo i tak już zrobił dla klubu wiele dobrego.
Jesus akurat wydaje się być zawodnikiem, który dobrze radzi sobie z presją.
Tak, zgadza się. Bardziej chodzi mi o to, że drużyna nie może tracić pięćdziesięciu bramek. Przecież w takiej sytuacji nie możemy liczyć na to, że mecze będziemy wygrywać w stosunku cztery do trzech na przykład. Tak się nie da grać w piłkę.
Myślę, że z boku oglądałoby się takie mecze bardzo dobrze.
Tak, tylko w piłce nie da się tak funkcjonować. To oznacza, że nic nie jest zbudowane. Z drugiej strony to, że nie chcesz stracić bramki, nie musi oznaczać, że grasz defensywnie. To nie ma z tym nic wspólnego. Chodzi o to, w jaki sposób chcesz zdominować mecz, w których fazach chcesz mieć kontrolę, do jakiego sposobu gry chcesz zmusić przeciwnika. To my musimy sterować przeciwnikiem, a nie odwrotnie. Dążenie do tego jest właśnie tym procesem. Zbudowanie zespołu stabilnego, który będzie odporny na chwilowe wahania jest czasochłonne. Jeżeli chcemy to osiągnąć, to musimy wypracować powtarzalność. Inaczej, chciałbym, żeby ten zespół był nieprzewidywalny, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Chodzi mi o to, żeby na bazie powtarzalności być w stanie potwierdzić w danym meczu, że byliśmy faworytem. Nie chce jechać na mecz i rzucać monetą, bo nie wiem czego mogę się spodziewać. Oczywiście wpadki też będą się zdarzać, ale chciałbym aby Jagiellonia była powtarzalna wynikowo, żebyśmy tydzień w tydzień grali dobry mecz, żebyśmy kontrolowali przebieg boiskowych wydarzeń, a ewentualne odchylenia występowały jedynie na naszą korzyść. Jeżeli na przykład wygralibyśmy nieoczywisty mecz na trudnym terenie, to właśnie to byłoby takim odchyleniem. Chciałbym uniknąć ciągłego falowania, bo to nie świadczy dobrze, ani o trenerze, ani o zespole.

Wracając jeszcze na chwilę do przyswajania wymagań i tego, że jedni potrzebują mniej, a drudzy więcej czasu. Można powiedzieć, że tacy zawodnicy jak Afimico czy Adrian Dieguez potrzebują go mniej, a Jose Naranjo więcej?
To jest pewien etap budowy, dodajmy, że bardzo trudny. W jego trakcie ważne jest to, kto jak znosi większe obciążenia. Istnieją zawodnicy, którzy mają zdecydowanie większy potencjał motoryczny i fizyczny, przez co lepiej znoszą wzmożoną intensywność. Dzięki temu lepiej przyswajają różne rzeczy i lepiej wyglądają w grach kontrolnych. Inni zawodnicy mają wydłużony czas regeneracji i potrzebują więcej czasu, żeby wrócić do swojej dyspozycji, żeby zaadoptować się do intensywności, do ligi, do tempa czy wymagań trenera. Są też takie przypadki, nie mówię, że u nas w drużynie, że zawodnik nie zdoła się zaadoptować. Takie rzeczy też należy brać pod uwagę. To naturalna sprawa. Oczywiście nigdy nie szedłem i nie zamierzam iść w kierunku wymówek. Nie chce dawać sygnału, że przez zmęczenie możemy sobie odpuścić. Sztab trenerski też jest od tego, żeby w odpowiedni sposób regulować i kontrolować obciążenia, tak aby zespół był optymalnie przygotowany. Przede wszystkim chcę widzieć drużynę pracowitą, intensywną w swoich poczynaniach, a dodatkowo zaangażowaną i zdeterminowaną do odnoszenia sukcesów. W poprzednim sezonie było o to trudniej, bo trzeba było bardziej reagować, niż budować. Sytuacja wymagała natychmiastowego działania mającego dać nam punkty na już. Przed nami cały sezon, a my z kolejki na kolejkę chcemy pokazywać, że idziemy do przodu. Wiem, że w piłce nie ma czasu i najbardziej liczy się to, co tu i teraz, tego nie zmienię. Chcę pracować tak, żeby za miesiąc, dwa, trzy, czy pół roku nie trzeba było zmieniać koncepcji i zastanawiać się ponownie czy się utrzymamy. Z takimi pytaniami w głowie ciężko podejmować strategiczne decyzje. Cały czas jest się niewolnikiem myśli, a co będzie jak spadniemy? Chcę drużyny, która sprawi, że taka myśl w naszych głowach nie pojawi się ani na chwilę.
Łatwiej pracuje się zupełnie od nowa? Czy może to złudne, bo za wszystko już od początku do końca odpowiedzialność ponosi tylko jedna osoba? A nie do spółki z poprzednikiem.
Mówiłem już, że nie szukam wymówek. Wolę właśnie taką sytuację, że za wszystko jestem odpowiedzialny ja. Jeżeli popełniłem błąd, albo wiem, że coś nie wychodzi, to wolę wiedzieć, że to tylko moja wina. Nie boję się tego, że ktoś mnie rozliczy, taka praca. Nie muszę przecież wcale tego robić. Jest kilka innych zawodów lub praca na niższym szczeblu. Wolę być rozliczony, niż nie mieć nad czymś kontroli. Jest taki serial na Netflixie, który oglądam w wolnej chwili – Designated Survivor. Sytuacja jest taka, że po ataku terrorystycznym facet, który dotychczas funkcjonował jako urzędnik niższej rangi musi przejąć zarządzanie w momencie katastrofy. Polegało to głównie na reakcji na bieżące wydarzenia. Tu gdzieś pojawił się otwór, to zatkał palcem, gdzieś indziej dziura, to przyłożył nogę. Po tym wszystkim dowiedział się, że teraz to on będzie rządził.
Fabuła trochę przypomina końcówkę poprzedniego sezonu w wykonaniu Jagiellonii.
Mówię o tym dlatego, że w tamtym okresie nie było czasu na budowanie. Wchodziłeś i patrzyłeś codziennie co się wydarzyło i łatałeś dziury, które powstawały. Przytkałeś coś na jeden mecz, a przed kolejnym przeciek był w innym miejscu. Nie jest to w żadnym wypadku aluzja do poprzednika. Każdy trener buduje po swojemu. W tak krótkim czasie nie ma możliwości wdrożenia swoich zasad. Gdybym wówczas na dzień dobry zaczął od wywrócenia wszystkiego do góry nogami, to nie wiem w jakich nastrojach dziś przebiegałaby ta rozmowa. Tak na dobrą sprawę normalną pracę zacząłem przed miesiącem, to gdzie nam się porównywać do projektów realizowanych od kilku lat? Oczywiście robota jest taka, że każdy może cię ocenić w dowolnym momencie. Ludzie mają do tego prawo. Ja tylko chcę zaznaczyć, że pracuję procesowo i nie będę się tego wyrzekać tylko dlatego, że stoję pod jakąś presją. Jestem w Białymstoku już bardzo długo i chciałbym, żeby ta drużyna, a wraz z nią klub, szła do przodu. Zaczęliśmy od wielu zmian, tak w sztabie, jak i zespole, wierzę, że te zmiany pozwolą nam ruszyć z miejsca. Na pewno cały proces będzie inaczej odbierany jeśli od razu towarzyszyć mu będzie wynik, ale na to musimy poczekać do pierwszych kolejek.
Podkreśla trener ważność grupy nad jednostką, to oczywiste, ale czasem jest też tak, że w kluczowych momentach, to jednostka decyduje. Wyłamuje się z grupy, sprawia że grupa oczywiście ostatecznie zyskuje, ale musi do tego wymknąć się schematom. W tym zwariowanym pierwszym okresie jako plaster do tamowania dziur dobrze sprawdzał się Marc Gual. Jego chęć do nieustającej dyskusji mogła irytować, ale z drugiej strony, to on był królem strzelców. Czy taki brak nie utrudnia całego procesu?
Na pewno dużo łatwiej pracuje się z bardzo jakościową kadrą, a gdy przy tym będzie się jeszcze w stanie zbudować dobrze funkcjonujący zespół, to wtedy mamy sukces. Po drugiej stronie indywidualnych wyróżnień w poprzednim sezonie dla Jesusa, Marca czy Zlatana mamy jednak pięćdziesiąt straconych bramek i dopiero czternaste miejsce w lidze oraz walkę o utrzymanie. Po jednej stronie mamy hat-trick Marca w Płocku i fenomenalny powrót drużyny, a z drugiej strony nie mówimy o tym, że po dziesięciu minutach przegrywaliśmy 0:2. Nie wiem jak to nazwać, ale na pewno nie procesem. Jeżeli w takim momencie na wyjeździe, w tak ważnym meczu, zupełnie nie kontroluje się przebiegu wydarzeń i po dziesięciu minutach spotkanie jest poza tobą, to jest coś, co ciężko jest wytłumaczyć. Nie ma nas w meczu i tak naprawdę jedna akcja pozwoliła nam wrócić. Nasza mentalność poszła w górę, przeciwników spada i wszystko zaczeło się odwracać. Kolejna rzecz, my na osiem meczów wygraliśmy trzy. Dostaliśmy piątkę na Legii, przegraliśmy bezapelacyjnie w Poznaniu, ponieśliśmy porażkę w Kielcach. U siebie mieliśmy remisy ze Śląskiem i Cracovią, gdzie w tym drugim przypadku tak naprawdę uciekliśmy spod topora, bo powinniśmy ten mecz przegrać.
Czyli ma trener na myśli to, że czasem lepiej zamienić jednostkę na zespół, który będzie w stanie ustabilizować dyspozycję w dłuższym czasie?
Ja na przykład uważam, że jeden do zera to jest bardzo jakościowy wynik. To nie ma nic wspólnego z filozofią gry w obronie. My praktycznie cały czas chcemy grać wysoko i gramy wysoko, chcemy mieć posiadanie piłki i mamy piłkę. Możesz się bronić posiadaniem, możesz poprzez fazę przejścia z ataku do obrony, możesz to wreszcie robić wysokim pressingiem, bo szybko odbierasz piłkę i oddalasz grę od własnej bramki o sześćdziesiąt czy siedemdziesiąt metrów. Prosty przykład statystyczny z meczu z Polonią Warszawa. Może nie stworzyliśmy wiele sytuacji, ale średnio po ośmiu podaniach rywala odbieraliśmy piłkę. To też pozwala później zachować intensywność w ataku. Przegraliśmy ten mecz 0:1, ale xG mieliśmy na poziomie ponad 2,7. My w ten sposób oceniamy mecz, a nie przez pryzmat wyniku. Nie można tak na to patrzeć. Mecz, z którego jesteśmy najmniej zadowoleni to ten wygrany z Radomiakiem, czyli teoretycznie najsilniejszym sparingpartnerem. Byliśmy jednak wtedy na początku etapu, mieliśmy małą powtarzalność ćwiczonych elementów. Ja bardzo lubię jak zespół jest powtarzalny nawet jeśli wydaje się to nudne, kiedy znów widzi się tą samą akcję, ten sam pressing, czy wejście w pole karne, ale to nie ma nic wspólnego z graniem schematycznym. Chodzi o to, że jesteś stabilny i teraz znów wróćmy do meczu z Wisłą Płock, który był tego totalnym przeciwieństwem. On był fajny dla kibiców pod kątem emocjonalnym, był fajną historią bo mająca nóż na gardle Jagiellonia z młodym trenerem na ławce zdołała odwrócić losy meczu, a bohaterami zostali Marc i Jesus. To jest jednak rosyjska ruletka, przykładasz pistolet do głowy i nie wiesz czy akurat teraz nie trafisz na pełną komorę. Jedyny mecz w tamtym sezonie, w którym mieliśmy kontrolę od pierwszej minuty to mecz z Wartą. Jednak też jakby się zagłębić w statystyki, to po prostu tam nam wszystko wpadło, co mieliśmy. Cracovia dochodziła do sytuacji za sytuacją. Mecz ze Śląskiem też nam się wymknął spod kontroli, choć mieliśmy dobre momenty. Chodzi o to, żeby ten dobry czas rozszerzać. Jak mamy dobry kwadrans, to w ramach procesu powinniśmy mieć pół godziny. To też oczywiście zależy od jakości przeciwnika. Inaczej będziesz kontrolować mecz z Legią czy Lechem, ale chodzi o samą kontrolę. Jeżeli rywal nie pozwoli się zdominować poprzez posiadanie piłki, to będziemy to robić w niskiej obronie. Wiemy co w niej robić, tam też możemy zachować intensywność, wiemy co zrobić piłką po jej odbiorze. Dobrze przeprowadzony proces treningowy pozwala też zachować równowagę w momencie kartek czy kontuzji, bo zawodnik wchodzący do składu nie zmienia diametralnie obrazu całego zespołu. Nie możemy się uzależnić od jednostki, bo co zrobimy, gdy dany piłkarz nie będzie mógł zagrać? Musisz maksymalnie wykorzystać dostępny potencjał, ale na to wszystko potrzeba czasu. Jesteśmy klubem, który chce wprowadzać do gry młodych zawodników. Chcemy dać im dobre podłoże i fundament do rozwoju, promować ich. Aby tak było trzeba stworzyć odpowiednie środowisko. Mecze takie jak z Wisłą czy granie o utrzymanie, to nie jest dla nich odpowiednie miejsce. Z perspektywy trenera również. Końcówka poprzedniego sezonu to nie był proces, a operacja na żywym organizmie. Może się zdarzyć mecz jak z Płockiem, że będziesz przegrywać szybko 0:2, ale nie może być tak, że tylko w jednym meczu na osiem masz kontrolę i wiesz, że jesteś w stanie nim zarządzić.
Znamy harmonogram gier w tym sezonie. Początek Jagiellonii będzie wymagający. Z uwagi na trwający proces lepiej byłoby zacząć granie od przeciwników, którzy co roku nie uchodzą za faworytów do końcowego sukcesu czy może wręcz przeciwnie cieszy się trener, że już w pierwszych pięciu kolejkach zagracie z Rakowem i Lechem, bo w przypadku pozytywnej weryfikacji ten proces nabierze jeszcze rozpędu?
Nie ma to dla mnie specjalnie znaczenia. Nie chce nas oceniać przez pryzmat jednego czy kilku meczów na początku sezonu. Powiedzmy, że terminarz mielibyśmy bardziej sprzyjający i zdołali wygrać na początku cztery czy pięć spotkań. Nakładając to na naszą wiedzę, w jakim etapie aktualnie jesteśmy, moglibyśmy być bardziej, niż pewni, że po drodze będziemy mieli kłopoty. Od razu musielibyśmy walczyć z ogromnym optymizmem, spuszczać powietrze z balona i tłumaczyć na każdym kroku, że do pucharów czy medali jeszcze daleka droga. Ja wolę wolniejsze tempo i większą stabilizację. Jestem pewien, że jeśli w naszym procesie osiągniemy stabilność i regularność to za tym przyjdą również zwycięstwa, ale regularnie. Nie ma dla mnie znaczenia gdzie gram i z kim. Najważniejsze, żeby drużyna była taka sama i pokazywała siebie z jak najlepszej strony. Takie maszyny buduje się przez jakiś czas. Na przykład. Dlaczego Raków jest dziś mistrzem Polski? Bo strzela bramki, ok, ale oni mieli w zeszłym sezonie kilkanaście czystych kont, o czym mówi się zdecydowanie mniej. Za wygraną jeden do zera, jest tyle samo punktów, co za trzy zero. Tylko jak stracimy jedną bramkę, to muszę zdobyć dwie, a jak stracę dwie, to muszę zdobyć trzy. To na poziomie ekstraklasy nie jest takie oczywiste. Ile jest w sezonie takich meczów, jak nasz z Wisłą Płock? Nawet statystyki to potwierdzają, że jeśli pierwszy strzelisz gola, to przeważnie wygrywasz lub remisujesz. Ostatecznie wracając do pytania terminarz nie ma dla mnie większego znaczenia. I tak ze wszystkimi będziemy musieli zagrać.
Jagiellonia sezon 2023/2024 otworzy meczem z Rakowem Częstochowa. Czy fakt, że trener miał okazję oglądać najbliższego przeciwnika w meczach o stawkę będzie ułatwiać zadanie? I druga sprawa. Czy po dwumeczu z Florą i Superpucharze z Legią widać już jakieś zmiany jakie zaproponował drużynie trener Szwarga?
Na pewno widać już jakieś detaliczne zmiany, na które postawił Dawid. On jednak też potrzebuje czasu, jakkolwiek głupio to nie zabrzmi. Trener Papszun, to trener Papszun, a trener Szwarga, to trener Szwarga. Mimo tego, że ze sobą pracowali i na piłkę patrzą w podobny sposób, to są to dwie różne osoby. Każda zmiana trenera niesie za sobą zmiany w prowadzeniu zespołu. Dawid ma ten problem, że nie ma czasu. On wygrywać musi już tu i teraz. Są w trakcie eliminacji. Przeszli Florę, zaraz mają mecz z nami, kilka dni później drugą rundę. Presja i zamieszanie na pewno jest nieporównywalnie większe. Nie dość, że chcesz rozwijać drużynę i przeprowadzić swój proces, to wiesz, że całe otoczenie oczekuje kolejnych wygranych od razu. To nie jest łatwa sytuacja. W tym momencie jednak bardziej, niż mecze Rakowa interesują mnie nasze postępy. Wydaje mi się nawet, że na ten moment, to my dla przeciwnika jesteśmy większą zagadką, nawet nie przez pryzmat dostępnych materiałów, a tego jak będziemy reagować na proces, bo to już zupełnie inna sytuacja, niż w końcówce poprzedniego sezonu. Oczywiście będziemy musieli nałożyć nasze granie na Raków, bo to jest chociażby kwestia zachowania odpowiednich przestrzeni, dobrania do tego odpowiedniej strategii, a wreszcie także i składu. Kluczem zawsze jednak powinna być nasza idea gry w piłkę i tego z czym chcemy wyjść do ludzi i co chcemy pokazać. Ja na pewno nie chce widzieć Jagiellonii czekającej na cios. Chcę widzieć Jagiellonię szukającą ciosu. Taką, która pierwsza będzie chciała trafić rywala i narzucić mu swoje warunki. Wiadomo, że im przeciwnik będzie lepszy, tym trudniej o to będzie, ale takie jest nasze założenie, chcemy mieć kontrolę. Takie podejście w dłuższej perspektywie zawsze okaże się słuszne. Nigdy nie prowadziłem drużyny w ten sposób, żeby wejść do narożnika i czekać czy nas trafią czy nie. To jest krótka droga. Raz się uda, innym razem nie. Chcemy budować serie, ale poważne. W ubiegłym sezonie wygraliśmy dwa mecze i ktoś wspomniał o serii. No ludzie święci, serie to ma Manchester City, jak nikt go nie może pokonać przez kilkanaście spotkań. Jakąś serią choć krótszą było pięć wygranych z rzędu jak wywalczyliśmy wicemistrzostwo. Seria to jest jak przez kilkanaście meczów nikt nie potrafi cię ograć, jak przez kilkaset minut nie dajesz przeciwnikowi zdobyć bramki. To jest seria. I na takie będziemy pracować, do tego będę dążyć z zespołem wierny swojej idei. Będziemy pracować tak, żeby móc spokojnie pójść wieczorem spać w poczuciu dobrze wykonanej roboty. Bo taka droga w końcowym rozrachunku przyniesie nam zakładane rezultaty.