Do samego końca naciskani byli przez zespoły z Gródka i Czyżewa. Taki stan rzeczy podtrzymywał koncentrację w szeregach ekipy z Tykocina, która kilkukrotnie potrafiła mocno poturbować ligowych rywali aplikując przy okazji wiele goli, ale nie była w stanie oderwać się od grupy pościgowej na bezpieczny dystans punktowy. W końcu, na kolejkę przed końcem sezonu, awans i mistrzostwo podlaskiej klasy okręgowej przypieczętowali pewnym zwycięstwem z Pomorzanką Sejny.
Awans do ligi okręgowej w sezonie 2021/2022 wywalczyli w cuglach. Dwanaście punktów przewagi nad rezerwami łomżyńskiego ŁKS-u i dziewiętnaście nad trzecią w stawce Turośnianką, która w tym sezonie również wywalczyła upragniony awans do okręgówki budziły uznanie. Do kończących się rozgrywek przystępowali jednak z wielkim spokojem. Nikt nie zakładał wygrania ligi i kolejnej promocji o szczebel rozgrywkowy wyżej.
Zakładali inny scenariusz
Celem numer jeden była dalsza budowa zespołu i cierpliwe przygotowanie do postawienia kolejnego kroku. – Zacznijmy od początku. Zespół seniora od podstaw budujemy tak naprawdę od trzech lat. Awans z A klasy do okręgówki spowodował taki ciąg wydarzeń, który sprawił, że zaczęliśmy na poważnie rozważać kolejny krok. Dawaliśmy sobie na to dwa lub trzy kolejne sezony. Pierwsze mecze w okręgówce pokazały jednak, że jesteśmy w stanie zrobić to już teraz. Moim zdaniem ten sezon pokazał, że piłkarsko w stawce byliśmy najlepszą drużyną. Oczywiście zdarzały nam się wpadki, ale w generalnym rozrachunku mocno na to zapracowaliśmy i zasłużyliśmy – mówi grający prezes Hetmana Tykocin, Rafał Maliszewski.
Hetman z okręgówką „przywitał się” się serią pięciu wygranych. Dwadzieścia pięć strzelonych goli i tylko cztery stracone bramki od razu mogły budzić respekt, tym bardziej, że w gronie pokonanych znalazły się drużyny z Gródka, Sokółki czy Łap, a więc nie ligowi outsiderzy, a ekipy z ugruntowaną pozycją w środku stawki.
Pechowy Październik
Tym razem awans nie przyszedł jednak już tak łatwo, jak miało to miejsce w poprzednim sezonie. Dowodzi tego również znacznie mniejsza przewaga punktowa nad goniącymi do końca Hetmana drużynami z Czyżewa oraz Gródka. Największe problemy tykocinianie przeżywali w październiku. Ponieśli wówczas porażki ze Spartą Augustów oraz UM Krynki. Remisem zakończyło się także spotkanie z niżej notowaną Rudnią Zabłudów. – Liga amatorska, nawet klasa okręgowa, ma to do siebie, że jeśli w jednym momencie z zespołu wypadnie kilku podstawowych graczy, to są ogromne problemy z zastąpieniem. Kadry nie są tak szerokie i wyrównane jak w zespołach w pełni profesjonalnych. Wypadnięcie z meczowego zestawienia pięciu czy sześciu graczy jest od razu widoczne. W październiku przeżywaliśmy trudny moment z tego powodu, że dysponowaliśmy jedenastoma, czasem dwunastoma zawodnikami. To też nie jest tak, że zawodnicy rezerwowi nie podołali. Najczęściej nasze straty punktów wynikały nie z jakości piłkarskiej, a z braku doświadczenia młodszych chłopaków. Na pewno ten trudny moment był dla nich dobrą okazją do ogrania się, co procentowało w dalszej części sezonu. Te mecze mimo niekorzystnych rezultatów często prowadzone były pod nasze dyktando, ale nie potrafiliśmy postawić kropki nad „i” – dodaje szef tykocińskiej ekipy.
Zadyszki ekipy z Tykocina nikt jednak nie potrafił wykorzystać. Dość powiedzieć, że tylko dwie drużyny w całej lidze były w stanie ugrać punkty w obu starciach z Hetmanem.
Sposób na Hetmana
Były to walczące do końca o wyprzedzenie tykocinian Orlęta Czyżew, a także, całkiem niespodziewanie Rudnia Zabłudów. – Rudnia moim zdaniem to zespół mocno niedoceniany. Serio potrafią grać w piłkę, choć zajmowane przez nich miejsce w tabeli nie popiera moich słów. Tam czegoś jednak jeszcze brakuje. Może odrobinę charyzmy oraz doświadczenia. Na pewno odstawali trochę w aspekcie fizyczności. Nadrabiali jednak jak mogli aspektami czysto piłkarskimi. Naprawdę fajnie wyglądali i może stąd wynikały nasze remisy w meczach z nimi. Orlęta natomiast to zespół bardzo wybiegany. Karol Styś, trener Orląt, zbudował całkiem fajną ekipę. Tydzień temu przegraliśmy u nich, ale akurat powtórzyła nam się sytuacja z jesieni. Trafiliśmy na nich składem bardzo mocno ograniczonym składem. Pojechaliśmy w jedenastu. Gdybym miał kogoś z naszych przeciwników wyróżnić, to wskazałbym właśnie na nich, MKS Mielnik i chyba Krynki. To drużyny, które potrafiły pokazać na placu gry ogromny charakter, kiedy nie były w stanie zrobić różnicy walorami piłkarskimi. Jeżeli chodzi o zaangażowanie w mecz – to na tych drużynach z pewnością można się wzorować – wyjaśnia Maliszewski. Na tydzień przed zakończeniem rozgrywek nie znamy jeszcze drugiego zespołu, który w przyszłym sezonie wraz z Hetmanem będzie miał okazję do zaprezentowania swoich umiejętności ligę wyżej.
Wspomniane przez Maliszewskiego Orlęta zajmują trzecie miejsce z dorobkiem sześćdziesięciu trzech punktów. Tyle samo zgromadził wicelider z Gródka. Ekipa Karola Stysia zagra na zakończenie sezonu ze Stawiskami, a Gródek na wyjeździe zmierzy się z Pomorzanką Sejny, po meczu z którą z awansu cieszył się Hetman.
Im strzelać nikt nie zabronił
Wielkiej różnicy nie udało się zrobić w kontekście zdobyczy punktowej, ale już kiedy spojrzymy na bilans bramkowy, to ten robi wrażenie. Sto sześć strzelonych goli w dwudziestu dziewięciu kolejkach zasługuje na uznanie. 9-0, 9-1, 8-1, to tylko niektóre z rezultatów z tego sezonu. Hetman, kiedy tylko dobrze ustawił sobie przeciwnika, który akurat miał gorszy dzień, bywał bezwzględny. – Bardzo dużo bramek zdobyliśmy ze słabszymi zespołami. Nasza forma strzelecka też przypominała sinusoidę. Potrafiliśmy rozerwać obronę przeciwnika w jednym meczu, by w kolejnym mocno męczyć się nad zwycięstwem. Nie przykładałbym jednak do tego większej wagi. Oczywiście fajnie, kiedy po fakcie spojrzymy sobie na osiągane rezultaty, bo to też dawało nam moc, ale gdybyśmy ostatecznie nie cieszyli się wygrania ligi, to nic wielkiego by te wygrane nie zmieniały – tonuje nastroje Rafał Maliszewski. Prym wśród tykocińskich strzelców wiedli: Igor Michajłow, Damian Dudziński oraz Maciej Dymek i Wojciech Moczulski.
Tykocinianie strzelali nie tylko dużo, ale też bardzo ładnie. Kapitalnym trafieniem przewrotką popisał się w meczu z MKS Mielnik – Damian Dudziński.
https://www.instagram.com/reel/CsyBaEZII9J/?utm_source=ig_web_copy_link&igshid=MzRlODBiNWFlZA==
Święto w hetmańskim mieście nad Narwią
– Zorganizowaliśmy mały „poczęstunek” sponsorom i naszej grupie. To jest cała kwintesencja takich rozgrywek. Zrobić swoje na boisku, a później nie zawieźć po zmianie pola gry – śmieje się prezes Hetmana.
Co dalej? W końcu poprzeczka w kolejnym sezonie na pewno pójdzie wyżej. – Jeżeli zostawimy kadrę, którą dysponowaliśmy w tym sezonie, to uważam, że potrzebowalibyśmy maksymalnie dwóch ludzi do poszerzenia składu. Mam tutaj jednak na myśli już osoby, które rzeczywiście byłyby widocznym i niepodważalnym wzmocnieniem – przekonuje Maliszewski.
Czego spodziewają się w Hetmanie po rozgrywkach czwartoligowych? – Często graliśmy sparingi z zespołami z IV ligi. To zawsze były bardzo wyrównane mecze. Większość bramek w tych grach kontrolnych traciliśmy już po przeprowadzeniu wielu zmian i w trakcie sprawdzania nowych, potencjalnych zawodników. Ot, zwykła sparingowa rzeczywistość. Dopóki jednak na boisku przebywał skład oscylujący wokół naszego optymalnego zestawienia, te mecze oglądało się naprawdę bardzo dobrze. Dlatego też zakładam, że utrzymanie dotychczasowej kadry i zakontraktowanie dwóch nowych zawodników sprawi, że stać nas będzie na spokojne granie w IV lidze. Widmo szybkiego powrotu do okręgówki nie powinno nam zaglądać w oczy – podsumowuje prezes tykocinian.








